skrent skrent
62
BLOG

Prochy - wspomnienia uczestnika Powstania Warszawskiego

skrent skrent Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Odcinek 123 -  Michałowe wspomnienia
 
Michał postarał się o wyrobienie niemieckich „papiren”, jednakże z fałszywym imieniem i rokiem urodzenia. Wykombinował, że jak poda fałszywe miejsce zamieszkania, w pokoiku u starej Kulawikowej na Brudnie, którą znał i z której synem kolegował przed wojną, to fakt przebywania u siostry, w niedalekiej odległości, zawsze może wytłumaczyć, po godzinie policyjnej, że robi coś dla rodziny. Natomiast zamiast własnej, prawdziwej daty urodzenia podał datę urodzenia zmarłego w dzieciństwie młodszego brata. Było mu to potrzebne do przywłaszczenia sobie jego imienia: Zbych. Rodzice dali bratu na imię, nie Zbigniew, ale właśnie, staropolski Zbych.
    Auswajse wystawiali najpierw na policji, ale później polscy urzędnicy zatrudnieni w gminie, na podstawie metryk urodzenie zapisanych w księgach USC, gdy ktoś takie posiadał, to znaczy gdy był zgłoszony jako żywy, bo niektórzy w Polsce przedwojennej żyli bez kontaktu ze szkołą, z gminą i parafią, jako martwe dusze.
     Kiedy urodził się Zbych, ojciec akurat stracił robotę i pogniewał się na Pana Boga i księdza i nie ochrzcił syna, bo nie miał za co, zgłaszając go jedynie do ksiąg stanu cywilnego w gminie. W ten sposób pan Michał miał ułatwioną drogę do podszycia się pod tożsamość brata. Urzędniczka zajrzała do wielkiej księgi metryk urodzenia z rocznika podanego przez Michała, czyli 1923 i wpisała do blankietu pod nazwą „Ausweis” nazwisko Kulbaka, imię: Zbych. Wystukała to, litera po literze, jednym palcem, folksdojczowska córka, na maszynie do pisania marki „mercedes”… a w kilka dni później, będąc u byłej dziewczyny, w prywatnym biurze przewozowym, dostukał kolejne litery przy imieniu Zbych, również na maszynie „mercedes”. Te litery, to: „a” i litera: „ł”. Czyli teraz jego imię brzmiało: „Zbychał”. Bardzo podobne do: „Michał”. Na pierwszy rzut oka, a raczej „ucha”, dla niewtajemniczonych znajomych, mogło być wszystko w porządku. Drobne przejęzyczenie niemieckiego żandarma, legitymującego go przy jakimś znajomym Polaku lub koledze. No wiesz, szkop się przejęzyczył i zamiast „Michał”, odczytał „Zbychał”. Ale przecież mnie znasz i wiesz, że jestem „Michał”.
     Wreszcie, gdyby go ktoś dociskał do muru, co do dziwaczności takiego imienia, Kulbaka miał odpowiedź, że to ze staropolskiego kalendarza; rodzice wzięli takie imię na cześć dalekiego szlacheckiego przodka, prapraprapradziadka herbu diable kopyta. Przecież jeśli w kalendarzach z XVIII wieku występują takie dziwaczne imienia jak Kalisant, Onfury, Kukufat, Zdybał itp., to nic dziwnego nie ma w „Zbychale”, co więcej jest to jedno z „najnormalniejszych”, jeszcze, w tym dziwacznym zestawie, imion. Tonie powinno dziwić, mówił pan Michał: urzędniczka miała wpisać Michał ale się pomyliła i wpisała „Zbychał”, Zresztą to niewielka różnica: „Michał” i „Zbysław”. Wszystko jedno.
    Chodziło też o to, żeby legitymując się uniknąć wsypy, a to było nietrudno, mogło być wynikiem wzbudzonego podejrzenia z powodu zdziwienia w śród znajomych, np. podczas łapanki lub rewizji i pan Kulbaka miał na podorędziu bajeczkę, że faktycznie napisane jest Michał, tylko maszyna wybiła źle litery, albo na skutek błędu lub przesłyszenia się urzędniczki, a o błędną, sfałszowaną datę urodzenia nikt pytaćnie będzie, bo Kulbaka nie wygląda na swoje 20 lat.
    Ważne w tym było jedno, żeby pan Michał, gdyby się dostał w jakiś kocioł, jego nazwisko z datą urodzenia nie figurowało w rejestrze poszukiwanych byłych wojskowych i oficerów. Wprawdzie Kulbaka wówczas oficerem jeszcze nie był, ale jako absolwent szkoły podoficerskiej, w której wykładali profesorzy szkół oficerskich, szkoły o wielu specjalistycznych przedmiotach, był lepiej przygotowany do wojskowego fachu niż przeciętny oficer z awansu po maturze z trzymiesięcznym przeszkoleniem na byle jakim kursie dla rezerwowych oficerów. On takich oficerów przed samą wojną douczał w Rembertowie na kursach kwalifikacyjnych.     
skrent
O mnie skrent

sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura