Odcinek 113
Koło niego, przy sąsiednim stoliku siedziało dwóch studentów i jakiś młody elew szkoły oficerskiej w mundurze straży pożarnych. Jak zwykle przeklęte licho zaczęło w nim wierszami gadać:
Nie bierz na siebie całej złości świata
Kapłańskich kerygmatów atłasowych mości
Pijaństwa, celibatu, hańby cudzej wojny
Bo choć będziesz niewinny, nie unikniesz bata
Choćbyś się nawet jąkał do samej starości
Nie wybaczą ci tego, że byłeś spokojny
Nie licz na bożą litość, boś spał kiedy trzeba
Było pluć i przeklinać, dawać popis siły
Jak to czynią zbawieni, gwałtownicy nieba
Których złość, bramy piekieł dawno rozpuściły
I wdarli się do raju, po owoce z Drzewa
- Jak sądzisz - pytał oficera pożarnictwa - czy tysiące dobrych czynów nie zmażą jednej małej zbrodni? Za jedno nędzne życie ludzkiej wszy tysiąc żywotów ludzkich uratowanych od gnicia i rozpaczy. Jedna śmierć w zamian za sto żywotów - to prosty rachunek!
- Ale powiedz mi, skoro jesteś o tym przekonany, czy sam byś zabił tę starą - elew chwycił go za rękaw.
- Oczywiście, że nie, ale nie potępiał bym tego, który by to zrobił, bowiem słuszność by była po jego stronie!