skrent skrent
231
BLOG

Prochy

skrent skrent Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Odcinek 72 – godność Zbrodni i jej Czyn
  Artystyczna porażka Dostojewskiego polega na tym, że nie umiał przedstawić piękna silnej indywidualności dążącej do wyzwolenia świata ze zbrodni pospolitej a nawet z wielkiej, politycznej zbrodni (dokonywanej rękami cesarzy, prezydentów, papieży, bankierów, biskupów) poprzez codzienną zbrodnię zwyczajnego człowieka in rerum natura, poprzez zbrodnię zwierzęcą ludzkiego zwierza, bez osłonek fałszywych argumentów i podłych religii:  jakby (mowa o Dostojewskim) nie dostrzegł, że nie wolno powierzać takiego zadania jednostkom słabym (typu Raskolnikow), które jest ponad ich siły.
 
      „Zbrodnia i kara” jest powieścią o tym, że zbrodnia nie popłaca, bo dopuścił się jej osobnik który się nie nadawał się do niczego, co nie znaczy, że w wykonaniu prawdziwie wielkiego człowieka, zbrodnia ta nie przemieniłaby się w „czyn godny pochwały”. Trzeba tylko postawić do odpowiednich zadań, odpowiednich ludzi. Raskolnikow się nie dlatego załamał, że zbrodnia jest czymś złym i przerażającym, ale dlatego, że on sam był za słaby, do kitu! Stąd się biorą ciągłe próby powtórzenia „Zbrodni i kary” w naturze; co rusz słyszymy że ktoś zabija w celach poprawienia sobie bytu, jakąś staruszkę, z eliminacją mankamentów oryginału, czyli błędów popełnionych przez Raskolnikowa w powieści.
       Zbrodnie wzorowane na sławetnym (rozsławionym przez Dostojewskiego) Czynie Raskolnikowa powtarzają się,  i będą się powtarzać, nagłaśniane przez media, aż nie trafią na genialnego człowieka, który dokona zbrodni doskonalej, a wtedy, nie zostanie ona opisana i upubliczniona, bo jako doskonała pozostanie niewykryta. Owszem może nawet ona zostać opisana jako wzór ideału, a wtedy wyda nam się, że ustaną wszelkie inne zbrodnie;  bo po pierwsze, już nie będzie potrzeby poszukiwania ideału, a po drugie, wszystkie następne zbrodnie jako doskonałe, nie będą możliwe do wykrycia.
 
     Stanie się tak być może również dlatego, bo już pragnienie obejrzenia „idealnej sztuki”(zabijania staruchy w wykonaniu np. Raskolnikowa)  przez Demiurga, zostanie zaspokojone. Bóg zostanie usatysfakcjonowany, że wreszcie się znalazł godny jego samego morderca, następca boskiego mordercy, nie taki święty jak Jahwe i nie taki boski, ale wystarczy, że zwyczajnie pobożny (bo Raskolnikow był pobożny i zabijał z pobudek moralnych), który potrafi dokonywać zbrodni doskonalej. Tak właśnie jak Bóg!  
      Chociaż wiemy i zostało wykazane to tysiące razy, że Bóg jest nieudacznikiem i nawet porządnie zabijać nie potrafi, a co dopiero mówić o zbrodni doskonałej, to przecież wszyscy się po nim takich zbrodni spodziewamy. Czynimy tak, chociaż zostało to wykazane tysiące razy, że tego nie potrafi. To prostak! Wszystko co potrafi to prymitywnie zabijać.
    
      Więc jeżeli Bóg znajdzie wreszcie godnego siebie następcę, który potrafi zabijać lepiej od Niego, bo sposobem zbrodni doskonalej, to jego honor, Jehowy i Stwórcy zostanie (przed ludźmi i diabłem) uratowany. A powiemy łaskawie i wyrozumiale, że „dobre i to, na bezrybiu i rak ryba”. Lepszy już taki zbrodniarz-nieudacznik, niż żaden… albo jeszcze jakiś, nie daj Boże, większy partacz.  Bo co by to było, gdyby w kosmosie nie było super-zbrodniarza i super-mordercy.   
      Wtedy kosmos byłby osierocony i pusty.  To dzięki zbrodni kosmos jest zamieszkany i ma swego gospodarza. Zbrodnia jako jedyna rzecz, co do której jesteśmy pewni, że się stanie jest najlepszą rękojmią naszych ziemskich umów. Pewni boskiego nieuniknioności mordu, którym Bóg reguluje wszelkie rachunki i rozrachunki międzyludzkie, czujemy sens dyrektywy moralno-prawnej, że umów (notarialnych) należy dotrzymywać. Taki jest sens życiowy naszych czynów zaintabulowanych. Bo jeśli może nas dosięgnąć mordercza ręka, to znaczy, że jest również gdzieś notarialny urząd, który zapisuje hipotekę w księgach wieczystych naszego życia.   
     
       Wracając do zagadnienia, że zbrodnia powinna być taktowna i elegancka, jak każda zbrodnia doskonała, ale nie można się tego po naszym Bogu spodziewać, bo nie większego partacza jak Jahwe, to przecież lepszy taki niezdara jak on, niż żaden, bo świat bez zbrodni byłby niemożliwy (tak zresztą jak i bez „dobrych uczynków”). Bez zbrodni nic by nie miałoby sensu ani wytłumaczenia i nie mogło by się rozwijać ani posuwać „do przodu”. Jeśli „dobre uczynki” są właściwie, gdy mamy tak cenną rzecz jak zbrodnia, niepotrzebne, bo zbrodnia wszytko za nie załatwi, to te „dobroci” (czy raczej pseudo-dobroci) niczego nie tłumaczą.
        Więc cieszmy się tym co mamy (bogiem fujarą i nieudacznikiem), bo wprawdzie Bóg nie potrafi dokonywać zbrodni doskonałej, ale tym niemniej stworzył człowieka, który to potrafi zabijać nie pozostawiając śladów.  Na złość tym pedantycznym angielskim Sherlockom Holmesom i Watsonom. I dobre i to, że uczeń prześcignął mistrza! Bo zbrodnia jest dziedziną rozwojową i tak by powinno! 
      Nasz Stwórca doznaje wtedy pociechy, że nie jest takim nieudacznikiem, jak szydzi z niego diabeł, że nie potrafił stworzyć prawdziwego człowieka, który byłby równie inteligentnym mordercą jak Mistrz Zbrodni, czyli Bóg.
skrent
O mnie skrent

sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości